Świat, polityka, codzienność… oczami kobiet!
- yourwebmypro
- 26 maj 2016
- 10 minut(y) czytania
Postanowiłam przeprowadzić wywiad z trzema kobietami na temat obecnej epoki, życia, polityki i tego, jak się odnajdują w tym brutalnym świecie. Tyle się mówi o kryzysie, problemach, chorobach… Co na to one, młode, piękne i spełnione? – nie liczę na innych i nie czekam na lepsze czasy tylko działam. Dla mnie każdy czas jest dobry do tego by żyć tak jak chcę i robić to co lubię – mówi Elżbieta Tokarska, trener finansów osobistych. – Dla polityka rządzącego mężczyzna czy kobieta to kolejny kołek na którym można zarobić. Tania siła robocza. Niewolnik – mówi Anonimowa Dziennikarka. – Do tego by stać się realnym, prawdziwym należałoby zrobić wysiłek w kierunku zdejmowania z siebie tych wszystkich masek, płaszczy, a to niestety wiąże się z bólem, wielkim bólem, stratami – mówi Anna Pamrów, trenerka rozwoju osobistego.

Anno, jak odbierasz otaczającą Ciebie rzeczywistość? Czy polityka w tym pomaga czy przeszkadza?
Anna Pamrów: Rozbawiło mnie to zapytanie ponieważ nie znam się absolutnie na polityce, to nie mój świat, świat pogoni za wygraną, za racją, za czymś, co nie daje i nigdy nie da wolności ani radości… tak przynajmniej rozumiem ten świat całkowitej iluzji z której nic nie wynika oprócz wiecznych konfabulacji, sporów i roszczeń bez najmniejszego szacunku w zamian do siebie. Tym grom nie ulegam, wolę czasem celowo użyć swojego wewnętrznego głupka żeby się w ten „jarmark GMO” nie mieszać. Otaczającą rzeczywistość odbieram tak zwyczajnie po swojemu, dając sobie na to 100% pozwolenia i o dziwo wokół mnie wciąż pojawiają się nowi odbierający rzeczywistość po swojemu, gdzie coraz częściej jedni wysłuchują drugich szanując ich zdanie, pozostając przy swoim, a czasem zdarza się, że jakieś mocne argumenty zachęcą kogoś do przyjrzenia się bliżej czyjejś rzeczywistości a nawet czasem pozostają już w niej opuszczając swoją własną… Oto mój świat, moja rzeczywistość z wciąż powiększająca się przestrzenią na to, że każdy może myśleć inaczej a mimo wszystko istnieje szacunek, podziw, miłość …
Elżbieto, jesteś młodą kobietą, która ma ambicje i marzenia. Jak oceniasz grupę ludzi, którzy zawiedli się na obecnie panujących politykach?
Elżbieta Tokarska: Z zasady staram się nie oceniać ludzi. Uważam, że każdy z nas ma prawo do swoich emocji i odczuć. Z drugiej strony wiem też, że każdy z nas chciałby, aby jego codzienność była stabilna a przyszłość przewidywalna. I ja też. Więc mogę tych ludzi zrozumieć chociaż osobiście nie czekam na pomoc państwa, czy innych instytucji. Ktoś mądry kiedyś powiedział „jeżeli liczysz na kogoś to licz na siebie”. Tak więc nie liczę na innych i nie czekam na lepsze czasy tylko działam. Dla mnie każdy czas jest dobry do tego by żyć tak jak chcę i robić to co lubię. Realizować swoje pasje i wciąż na nowo odkrywać siebie. I jeszcze jedno sprostowanie. Pewne jest to, ze jestem kobietą ambitną, która wciąż ma nowe marzenia, pasje, wyzwania. Taki niespokojny duch. Właśnie teraz przygotowuje się do egzaminu na instruktora fitness. I pewne jest, ze duchem jestem młoda natomiast metrykalnie, czyli statystycznie jestem kobietą dojrzałą i nawet babcią.
Chciałaś mieć pseudonim „anonimowa dziennikarka”. Powiedz proszę, dlaczego?
Anonimowa Dziennikarka: Mój pseudonim jest dość symboliczny. Po pierwsze chciałabym dać czytelnikowi do zrozumienia, że świat opiera się na pewnych metafizycznych przesłankach. Mówienie o czymś nie wprost daje nam poczucie enigmatyczności, w związku z tym łatwiej jest poruszyć tematy, które mogą zaboleć, które są niewygodne, których nie wolno poruszać ze względu na własne bezpieczeństwo. To coś w rodzaju Balu w Wenecji: na Sali panuje wielka intryga, ponieważ poszukiwanie drugiej osoby staje się zbiorowym wyzwaniem, przeradzającym się w gigantyczną grę wszystkiego i wszystkich. Przyjmijmy więc taka taktykę w tym wywiadzie. Chcę być postrzegana jako czysta kartka, która coś mówi, ale nikt nie wie, jak wygląda.
Dobrze! W takim razie powiedz proszę, czym wg Ciebie jest Państwo bez polityki?
A.D. Spór o to, jaki kształt powinno mieć państwo ciągnie się od początku dziejów naszej cywilizacji. Ludzie, którzy posiadali władzę dążyli zwykle do spełnienia partykularnych celów, realizacji jakiejś wizji. Niewątpliwie koncepcję doskonałą i pełną stworzył w IV wieku p.n.e. grecki filozof Platon. Państwo Platona było dosyć niewielkie, liczbę mieszkańców szacował na 5040. Mieli się oni dzielić na trzy grupy, właściwie kasty: władcy, strażnicy oraz robotnicy. Rządzący rekrutować się powinni z najwybitniejszych jednostek, w duszach których przeważa część rozumna, jak ich Platon nazywa – „miłośników mądrości”. Za tym ostatnim dosyć enigmatycznym określeniem kryją się po prostu filozofowie. Nie tacy jednak, jakich znano wówczas, „wielkie dziwaki, żeby nie powiedzieć: typy w ogóle do niczego”. Powinni oni przez całe swoje życie pracować dla państwa, a dopiero na starość zajmować się filozofią. Umiłowanie mądrości nie pozwoli im na prywatę w rządzeniu. U strażników z kolei w duszy ma przeważać część popędliwa. Pilnują oni porządku i bronią państwo od zewnątrz. Natomiast ci w duszach których górę bierze cześć pożądliwa, mają być rzemieślnikami lub rolnikami – kastą najniższą. Każdy ma dla siebie wyznaczone zajęcie, panuje powszechna specjalizacja. Panuje system powszechnej własności, coś w rodzaju komunizmu. Jako jeden z pierwszych Platon zaproponował równouprawnienie mężczyzn i kobiet, przynajmniej w służbie państwowej. W jaki jednak sposób można stwierdzić, co w czyjejś duszy przeważa i do jakiej kasty należy go skierować? Tutaj Platon miał dosyć rewolucyjny projekt nowego systemu wychowania. Można to właściwie nazwać „hodowaniem obywateli”, zresztą sam filozof wspominał o „trzodzie” albo „stadzie”, pilnowanym przez „pasterzy” – filozofów i „psy” – strażników. Państwo miało ingerować nawet w proces poczęcia – zezwalać na zbliżenie tylko zdrowym obywatelom, w określonym wieku. To jest polityka w najczystszej postaci. Sposób na człowieka i dostosowanie jego do całości, do regulaminu. Państwo bez polityki nie istnieje! Możemy udać się do Meksyku, na dziki Zachód. Tam panują kanony zwierzęcości, bez specjalnej polityki. W zasadzie źle jest zarówno z polityką, jak i bez niej. Ponieważ człowiek mimo tej całej kulturowo-cywilizacyjnej otoczki jest w dalszym ciągu nieokiełznanym zwierzęciem ze skłonnością do przesady w jedną albo drugą stronę.
Aniu, jaka jest ta Twoja rzeczywistość? Na jakich opiera się przesłankach? Budują ją realni ludzie?
A.P. Może to się wydać trochę zjawiskowe, może niewiarygodne, ale mam wrażenie jak bym się poruszała w dwóch światach: materialnym i duchowym. Wciąż, każdego dnia uczę się łączyć te dwa światy. Świat zewnętrzny, materialny jednak ma trochę przewagę, ściąga mnie, stąd wciąż prowadzę ze sobą wewnętrzny sabotaż. Z jednej strony mam kontakt z własną duszą, ale ona niestety ma dla mnie inne plany niż ja sama bym tego chciała. To dość trudne tematy do wyrażenia nawet przeze mnie samą, ale tak właśnie wygląda mój świat, który z chwili na chwilę coraz bardziej jest zbliżony do raju… Może ktoś mnie uznać za szaloną, ale od dziecka dostawałam sygnały, czułam je w ciele, jakbym nie pasowała do tego szybkiego, udawanego, świata. Trzeba by napisać książkę, żeby zebrać to wszystko w całość. Jednym słowem skoro tu się znalazłam, na ziemi, w takiej a nie innej postaci, to nie ma w tym żadnej pomyłki. We wszechświecie istnieje ok 60 miliardów dusz gotowych zejść tu na wspaniałą ziemię i doświadczać. Niestety sama też tego nie szanuję, nie umiem przywyknąć do tego co się tu dzieje mimo, iż stałam się sama jak iluzja, wtapiając się w tłum. Jednak bardzo ciąży mi to, moje ciało daje mi sygnały niewłaściwie korzystając z emocji i energii, która zawsze mnie prowadzi… Moje zachowanie jest egoistyczne, niecierpliwe, te cechy są jak wirus na które jest potrzebne antidotum, tym antidotum jest nic innego jak powrót do siebie samej, wejście w siebie, bycie w sobie, zaufanie swojej Boskiej mocy, ufność, że wszystko, nawet pozornie wydające się złe dla nas, tak na prawdę jest lekcją, nauką jest czymś co ma nam przypomnieć kim jesteśmy na prawdę… przypomnieć że przyszliśmy jedynie zdobywać wiedzę poprzez doświadczenia… Moja rzeczywistość opiera się na prawdzie, nie takiej której życzyłabym sobie, ale takiej, która jest dla mnie najwłaściwsza, a najwłaściwsza to nie znaczy wygodna tylko taka, która mnie czegoś nauczy, uświadomi. Co znaczy dla Ciebie realni ludzie? Co masz na myśli mówiąc realni ludzie? Kogo wtedy widzisz, jakie zachowania, stosunek do innych? Co dla Ciebie oznacza realne? Może właśnie to, co dla mnie jest zwykłą iluzją? A nikt tu na ziemi ze znanych mi ludzi nie jest realny, nawet ja, wszyscy ubraliśmy się w maski i iluzję. Do tego by stać się realnym, prawdziwym należałoby zrobić wysiłek w kierunku zdejmowania z siebie tych wszystkich masek, płaszczy, a to niestety wiąże się z bólem, wielkim bólem, stratami. Ale to dobry ból i najlepsze straty. Kiedy wykonujemy pierwszy krok w kierunku ścieżki duchowej, energia natychmiast zaczyna za tym podążać, zaczyna się rozpruwać wór w którym dotychczas ukrywaliśmy swoje lęki, fałsze, agresję… dopiero zaczyna się świadome życie… nie ma odwrotu. Niektórzy nie są gotowi przyjąć wszystkiego z pokorą, wdzięcznością, zaczynają chorować, mieć niepowodzenia, dziwne powtarzające się sytuacje, wypadki… to znak, że przeszkadzamy dziać się temu co ma się zadziać…I tak dalej…
Gdybyś dostała jeden dzień na to, Elżbieto, aby zmienić ustrój, jakie działania byś podjęła? Liczą się tylko konkrety!
E.T.: Nie interesuje mnie polityka i nie chciałabym znaleźć się kiedyś w takiej sytuacji. Zresztą tak na prawdę współczuję tym osobom, którzy zajmują się polityką, bo tak szczerze mówiąc mają dylemat. Każda ich decyzja obarczona jest ryzykiem, że ktoś na tym ucierpi albo ktoś niesłusznie zyska. Gdybym dostała taki jeden dzień, to na pewno bym nie przyjęła propozycji. Ale prywatnie uważam, że czym więcej regulacji i obostrzeń, tym w końcowym efekcie ludziom w danym państwie gorzej się żyje. Uważam, że powinno się ludziom ufać.
Anno, jesteś buddystką? Skąd u Ciebie takie podejście do świata? Przecież ludzie skupiają się na kryzysie i braku pieniędzy.
A.P. Czasem spotykam ludzi którzy mi mówią kim jestem, lub kim mogę być… buddyści mówią: „katoliczka”, katolicy- „buddystka”. Różni ludzie różnie patrzą: jehowi, hinduizm, hindusi, judaizm… A ja zwyczajnie JESTEM SOBIE, i nie utożsamiam się z żadną religią, do żadnej się nie mieszam, od żadnej nie odwodzę i do żadnej nie namawiam. Religie jak i polityka – zwyczajnie nic mi nie robią. Wiem że są, ale nic mi do tego… Nie należę do niczego, z niczego się nie wypisuję. Urodziłam się w rodzinie katolickiej. Miałam w swoim życiu wiele faz rozwojowych, również rodzaj fanatyzmu kościelnego. To było dobre doświadczenie. Doświadczałam wtedy największego zakłamania i największej iluzji, jaką można sobie wyobrazić. Objawiało się to tym, że wiedziałam najlepiej, co dla innych jest lepsze, a paradoksem było to że wcale nie wiedziałam co najlepsze jest dla mnie. Wydawało mi się jedynie, że wiem. Mój tata kiedyś mi powiedział: „Kto odchodzi od kościoła, zbliża się do boga”. Tymczasem tenże człowiek został członkiem rady kościelnej. I tak po mszy przychodzi zawsze do mnie, opowiada o kazaniu w nadziei, że mu wyjaśnię o co chodzi. Kiedyś przyjmowałam księdza po kolędzie i zadałam mu pytanie i powiedziałam że przyjdę i usiądę na pierwszej ławce na mszy jak mi na nie odpowie. Zapytałam: „Jakiego wyznania jest Bóg?” Nie odpowiedział i od tamtej pory nie ma księdza u mnie. Lubię sobie pogadać, ale wtedy potrzebuję aby ktoś mi poświęcił co najmniej dwie godziny na rozmowę, zainteresowanie, rozważanie. Ludzie nie umieją ze mną rozmawiać, więc przestali przychodzić, ale moje drzwi są otwarte dla każdego. Jehowi też się już nie zatrzymują obok mojej furtki, bo lubiłam z nimi rozmawiać, ale mówiłam też o tym co ja czuję i uważam. Nie byli tym zainteresowani. Cóż, jestem odpowiedzialna za to, na co mam wpływ. Jeśli ktoś ma ochotę porozmawiać – rozmawiam. Nie pcham się, po prostu jestem, a prawdą o mnie jest wszystko co mnie wypełnia, bez blichtru. Bywam głupia, mądra, dziecinna, prostacka, inteligentna, ładna, brzydka. Każda! I w każdej postaci. Wtedy mówię: „jest dobrze, nie trzeba psuć”.
Czym jest polityka dla Ciebie jako kobiety?
A.D. U Arystotelesa polityka jest rozumiana jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. W starożytności i średniowieczu dominowała podobna idealizacja polityki i polityków i wywodzenie jej źródeł z praw natury bądź woli sił nadprzyrodzonych, służąca uzasadnianiu nierównoprawnych podziałów na uprzywilejowanych rządzących i podporządkowanych ich interesom poddanych. Zapoczątkowane w czasach nowożytnych procesy demokratyzacji sprzyjały obiektywizacji poglądów na genezę i społeczną rolę polityki i polityków. Wyrazem tego współczesna definicja zakładająca, że polityka to uzgadnianie zachowań współzależnych społeczeństw o sprzecznych interesach. Dla mnie to oznacza system trzymający ludzkość na wodzy. System dobrze przemyślany. System manipulacji. Nie istotne jest to, czy jestem kobietą czy nie przy okazji tego pytania. Dla polityka rządzącego mężczyzna czy kobieta to kolejny kołek na którym można zarobić. Tania siła robocza. Niewolnik. Przykre jest to, że człowiek nie walczy aż tak o swoją pozycję w świecie. Dawniej ludzie byli bardziej barbarzyńscy, ale kiedy pojawiał się zdrajca, dopuszczano się samosądu. Delikwenta po prostu wieszano. Jesteśmy bardzo cywilizowani. Ulegamy liberalizacji, pozwalamy na pranie naszych mózgów! To jest polityka. Coś, co pod maską „dla dobra społeczeństwa” działa jak wirus, doprowadzający do niszczenia organizmu od wewnątrz.
Elu, jakiej rady udzieliłabyś sfrustrowanym obywatelom?
E.T. Nie jestem kompetentna by udzielać rad i do tego sfrustrowanym obywatelom. Mogę powiedzieć o tym jak ja sobie radzę, ale na pewno nie będzie to czymś wyjątkowym na miarę odkrycia Ameryki. Jak każda kobieta staram się pogodzić obowiązki domowe z obowiązkami zawodowymi. Nie zapominam o ciągłym nadążaniu za zmianami w mojej branży dlatego cały czas się doszkalam. Uczęszczam na szkolenia, seminaria, czytam mnóstwo periodyków branżowych by być na bieżąco. Planuję, oszczędzam, łapię dodatkowe zlecenia itd. Nie zapominam też o sobie i zawsze znajduję czas dla siebie. Jak widzisz nic nadzwyczajnego. Ważne jest to, że staram się żyć w zgodzie z samą sobą. Pamiętać, iż w cale nie muszę być idealna, że mam prawo do błędów, że mogę mieć lepszy i gorszy dzień i, że tak na prawdę ważne jest to co jest tu i teraz. A autobus, który mi uciekł, przez który spóźnię się na ważne spotkanie, to jeszcze nie koniec świata. W takich sytuacja mówię sobie – "odpuść" i odpuszczam.
Aniu, co Ciebie najbardziej boli, gdy obserwujesz społeczeństwo masowe?
A.P. Czy mnie boli?... Nie odczuwam bólu. Bliższe temu co czuję to rodzaj smutku, z tego powodu, że niektórzy ludzie kręcą się wokół swoich spraw, problemów, przywiązując się do nich, uzależniając swoje emocje od zachowań czy słów innych ludzi czy sytuacji… i nie wiedzą o tym, że można zupełnie inaczej żyć. Ale mam pełen szacunek do tego wszystkiego czego każdy doświadcza. Kiedyś byłam dokładnie w tym samym miejscu co wielu innych. Byłam oczywiście przekonana, że to co było, było jak najbardziej prawdziwe i kiedy ktoś próbował mi powiedzieć o czymś nowym, innym i nie zgodnym z moimi własnymi przekonaniami (na tamten czas), to sądziłam że ktoś na siłę chce mnie zmienić, zmanipulować. Zanim poczułam jakiś temat minęło pięć lat do następnej szansy, abym mogła w pełni świadomie zająć się nowym tematem. Czasem chcemy jakąś książkę, przychodzi do nas, bierzemy ją do ręki, ale odrzucamy bo nie mówi naszym językiem, minie jakiś czas, parę dni, miesięcy, lat… i usłyszymy o czymś i zainspirujemy, nagle przypominamy sobie, że kiedyś nawet kupiliśmy jakąś książkę, bierzemy ją do ręki i chłoniemy, i zgadzamy się z każdym słowem, które przedtem wydawało się jakąś abstrakcją, ale teraz czytamy i mówimy. Dokładnie to samo myślę. Tak właśnie już jest kiedy zaczynamy się rozwijać, poszerza się nasza percepcja, zaczynamy dostrzegać rzeczy z całkiem innej perspektywy. Nagle mamy wrażenie, że ludzie wokół nas się zmienili. Ale to złudzenie! To my postrzegamy inaczej.
Anonimowa, czego życzyłabyś naszym czytelnikom?
A.D. Przede wszystkim silnej woli i chęci zdobywania szczytów w kategoriach piękna, dobra i prawdy! To bardzo proste, wystarczy wpłynąć odpowiednio na pewne struktury i po wszystkim. Niszczyć gnuśność, bylejakość, zawiść i małostkowe podejście do świata. Wystarczy, że kilka razy nam się uda. Oto moja rada dla rasy dostojnej.
Dziękuję za rozmowę
Anna Pamrów- trenerka rozwoju osobistego. Kierunek studiów: kinezygerontoprofilaktyka. Dysponuje wiedzą na temat ciała i duszy.
Elżbieta Tokarska: konsultant, trener w planowaniu i zarządzaniu projektami biznesowymi. Strona internetowa Elżbiety Tokarskiej: http://www.elatokarska.wordpress.com.
Anonimowa Dziennikarka: bohaterka, która swoją postawą postanowiła odzwierciedlić oblicze polityki.
*Zachowano oryginalne wypowiedzi bez poprawek stylistycznych.
Comments