Wirtualny atak w łódzkim
- yourwebmypro
- 27 maj 2015
- 2 minut(y) czytania
Firma MNI Telecom od lat walczyła o sprawność działania sieci, a hasło reklamowe na stronie głównej brzmiało: "Łączymy z przyszłością". Jednak ostatnimi czasy mieszkańcom województwa łódzkiego firma ta kojarzyła się z częstym zgłaszaniem awarii internetu. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy było co raz gorzej. W sporej części województwa sieć została sparaliżowana. Albo nie działała w ogóle, albo ledwie udawało się załadować stronę. Nie pomagały interwencje u dostawcy. Początkowo krążyły plotki, że jest to atak chińskich hakerów. Najdziwniejsze jednak było to, że sieć przestawała działać ok. 16-stej. Czyli wtedy, gdy w biurze firmy nie było już nikogo, kto mógłby przyjąć zgłoszenie o wystąpieniu awarii. Co prawda po godzinie 16:00 dzwoniąc pod numer oddziału użytkownicy byli przełączani do konsultantów w Centralnym Biurze Obsługi Klienta, jednak spora ilość zgłoszeń powodowała trudności z dodzwonieniem się do operatora.

Po około trzech tygodniach postanowiliśmy udać się do jednego z biur firmy w celu uzyskania wyjaśnień. Nie byliśmy odosobnieni. Na miejscu spotkaliśmy niezadowolonych klientów, którzy rozgoryczeni narzekali przede wszystkim na weekendowe przerwy w dostawie internetu. Na początku dominującym komunikatem było, że wina nie leży po stronie MNI Telecom. – „Sieć padła ofiarą osób, które chciały wyłudzić na jednym z naszych klientów informacje” – tłumaczył kierownik regionalny firmy. – „Publiczne powiadomienie użytkowników nie byłoby rozsądne” – dodawał. – „Mogłoby to znacząco utrudnić lokalizację źródła zakłóceń w pracy sieci”- zapewniał. „Firma robiła wszystko co możliwe by jak najszybciej zlokalizować źródło wysyłające lawinę informacji, powodującą zapychanie się łączy. Procedura postępowania w takich sytuacjach jest dość kłopotliwa. Wymaga długotrwałego i bardzo wnikliwego skanowania ruchu w sieci. Nasi technicy robili wszystko co było można, aby jak najszybciej przywrócić działanie sieci. Zostawali nawet po godzinach, pracowali w weekendy” – zapewniał gorączkowo kierownik. Ostatecznie klienci otrzymywali bonifikaty. Kierownik zapowiadał nawet rewolucję i zmiany, które na pewno przypadną do gustu użytkownikom. W niedalekiej przyszłości miały zniknąć problemy z jakimi do tej pory musieli zmagać się mieszkańcy łódzkiego. Nic takiego jednak się nie stało.
Awaryjność sieci miała stać się marginalnym zjawiskiem, jednak przyszedł dzień, kiedy zasięg nagle zniknął na kilka miesięcy. Nikt nie został poinformowany o problemach dostawcy. Użytkownicy zostali bez internetu z rachunkami. Kiedy próbowaliśmy pisać do kadry kierowniczej, dostawaliśmy odpowiedź, że to chwilowe. Po ponownym kontakcie z naszej strony nie było już odpowiedzi.
Co dokładnie było przyczyną tak rozległej awarii? Podobno na początku był to atak typu DoS. Władze firmy zapewniały przy tym, że użytkownicy i ich dane są bezpieczni. Później wyszło na jaw, że MNI ma problemy finansowe. Ostatecznie po lawinie telefonów i wezwań od oszukanych klientów Komisja Nadzoru Finansowego nałożyła na spółkę karę pieniężną w wysokości 800 tysięcy złotych za naruszenie przez spółkę ustawy o ofercie. Opublikowanie komunikatu przez www.biznes.onet.pl miało zainspirować pozostałych przedsiębiorców do przestrzegania swoich obowiązków wobec instytucji państwa. Problem użytkowników MNI jednak trwa nadal.
Comments